• Ster_Tiguana_Hybrid_1300x260px-1-
  • Ster_Tiguana_1300x260px-1-_-1-

Aktualności

Opel i jego kwitnąca Insignia

Opel i jego kwitnąca Insignia

21 grudnia 2014

 

Jak reagujecie, widząc Scarlett Johansson? Bez względu na to, jaki by miała kolor włosów! Choć zwykle to blond… Gdy pojawia się Scarlett, czas zamienia się w coś, co bym nazwał przyjemnością – w świecie motoryzacji to samo się dzieje, gdy widzę Insignię!

 

Opel (jak wiemy) pożegnał się z Vectrą odważnie (kilka lat temu) i pokazał większego następcę: Insignię. A od niedawna po drogach jeździ odnowiona Insignia. I też nie mogłem się pohamować przed poznaniem przyjemności. Ta nowa Insignia na trasie wygląda jak starsza, lecz gdy zaparkujesz obie blisko siebie, dostrzegasz wiele, wiele zmian (we wnętrzu także). To tak, jak by pani Johansson występowała w nowszym filmie, wyglądając tak samo olśniewająco. Proszę, zaparkujcie Insignię przy Passacie, Mondeo, Avensisie, czyli ulubieńcach flotowych dla kadry kierowniczej koncernów. I co wybierzecie? Bez względu na parametry, osiągi czy logo, Wasz wzrok podąży właśnie za Insignią.

 

Przyjemne miejsce do podróżowania

Bo Insignia jest naprawdę czymś więcej niż czterema kółkami, ubranymi w miarę ciekawy garnitur. Nie twierdzę, że odbiera nam głos, ale w jej towarzystwie czujemy się przyjemnie. Przyjemnością określam też to, co czuję, prowadząc dużego Opla. Na szczęście nie jest jak ostatnia Astra: czyli jak jajko, a my jedziemy w jego środku. Flagowiec Opla daje komfort i przyjemne, konkretne czucie, jakie kierowcy przekazuje zawieszenie. Oczywiście Insignia nie jest do wirażowania i pisku opon, no, chyba, że zainwestujecie w wersję przeznaczoną do takich uciech. Ta normalna Insignia jest jak Scarlett, którą zapraszacie na lampkę wina bądź zabawę w towarzystwie miliona fleszy do białego rana.

 

Dobra moc, niezłe spalanie

Z tymi lampkami nie przesadzam: wnętrze Insigni jest najeżone elektroniką, guziczkami, ekranami, możecie mieć nawet coś w rodzaju myszki przy drążku zmiany biegów. Wymieniać można długo. Grunt, że to działa w przyjemnym otoczeniu dobrych materiałów i klimatyzacji. Lecz dlaczego prędkościomierz i obrotomierz są takie małe? – nie mam pojęcia! Niby są czytelne, ale „coś mi tu nie pasuje‿, podobnie jak ekran komputera między nimi. Działa i obwieszcza wiele, tylko dlaczego NIE jest umieszczony centralnie, a lekko w lewo między zegarami? Mowa o wersji, którą jeździłem, bo w bogatszych już jest inaczej. Grunt, że jest świetnie czytelny i wyświetla, że przykładowo 2-litrowy diesel, produkujący 160 koni mocy (który miałem pod maską) pali średnio coś ponad 5 litrów. W tym sporym aucie, przy częstym lokowaniu pedału gazu w podłodze, to bardzo dobry wynik.

Ale muszę Wam powiedzieć, że wrażenie przyspieszeń jest jak spowolniony film, na którym widzimy Scarlett zbliżającą do ust kieliszek wina. Naciskasz gaz i masz wrażenie, że w długich setnych sekundy komputery Insigni myślą, czy „na pewno przyspieszyć?‿. Następnie podejmują błyskawiczną decyzję, że „TAK‿, po czym czujesz przyjemne wtulenie ciała w oparcie fotela, a Opel gna stabilnie ponad 200 na godzinę. Tak na marginesie, poza miastem, jadąc bardzo spokojnie, Insignia spali poniżej 4 litrów. A do bagażnika zapakujesz połowę marketu. Auto zatem jest nie tylko ładne, ale i praktyczne.

 

Cena? W zależności od wyposażenia

I to wszystko rozpoczyna się od 84 tys. zł z wąsem. Oczywiście można wybrać wersję za jakieś 150 tys., fantastycznie wyposażoną w komplet „ozdób choinkowych‿, tylko czy przy Scarlett wypada poruszać kwestię ceny? Warto, a nawet trzeba ujrzeć sceny z filmu, gdy pani Johansson trzyma w dłoni broń i profesjonalnie jej używa. W świecie Opla jest to wersja OPC Insignii za ponad 200 tys. zł.

Bartek Olszewski, fot. Opel

Zgłoś info!

Zauważyłeś utrudnienia na drogach?
Poinformuj nas sms-em lub mailem!

603 216 702 redakcja@radommoto.pl

Może Cię zainteresować:

  • Logo Jobsora

Kontakt