W najbliższym cyklu “Kultura Dostępna” zostanie wyświetlony film “Potop Redivivus”. Zapraszamy w czwartek, 5 maja, o godz. 18 do kina Helios.

 

Akcja filmu toczy się podczas potopu szwedzkiego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jego głównym bohaterem jest awanturniczy chorąży Andrzej Kmicic, który zostaje okryty hańbą wskutek podpalenia wsi i kolaboracji ze środowiskami proszwedzkimi. Pod zmienionym nazwiskiem próbuje naprawić swe krzywdy i przeżywa zmianę swej osobowości.

„Potop Redivivus” to projekt Filmoteki Narodowej, który powstał z potrzeby zaprezentowania współczesnej widowni „Potopu” na dużym i małym ekranie w doskonałej jakości i nowej, atrakcyjnej formie – bliskiej oczekiwaniom współczesnego widza. Pieczołowicie odrestaurowany film został na nowo zmontowany pod nadzorem artystycznym Jerzego Hoffmana i Jerzego Wójcika. Pod opieką reżysera powstała wersja filmu o zdynamizowanej narracji, trwająca 185 min.

Jerzy Hoffman o filmie „Potop Redivivus”:
Od premiery „Potopu” minęło 40 lat. To oznacza, że wyrosły co najmniej dwa – a zapewne trzy – pokolenia, które tego filmu nie widziały w kinie. W tym czasie zmieniła się mentalność, jak i oczekiwania widza. Dzisiejszy widz jest przyzwyczajony do innego rytmu narracji, innego montażu i tempa. Tamten „Potop” sprzed 40 lat miał w sumie 5 godzin i 15 minut projekcji, wyświetlaliśmy go w dwóch częściach.
Dzięki staraniom Filmoteki Narodowej dokonano cyfrowej rekonstrukcji „Potopu”. Jego obraz przywrócono widzom – to zasługa człowieka, który realizował przed laty zdjęcia do filmu: korekcję barw nadzorował Jerzy Wójcik, co jest prawdziwym ewenementem. Wszak czas robi swoje i większości ludzi, którzy pracowali przy tym filmie, już wśród nas nie ma. 
Uzyskana w procesie rekonstrukcji jakość obrazu podsunęła mi pewien pomysł. Pomyślałem, że warto ten odnowiony film pokazać tym wszystkim, którzy nie mogli zobaczyć go w kinie, zwłaszcza młodym, którzy znają „Potop” wyłącznie z telewizorów, kaset i płyt DVD. Ale czy dzisiejszy widz będzie chciał spędzić w kinie ponad 5 godzin? Trudno to sobie wyobrazić. Podobnie jak to, że po obejrzeniu pierwszej części zechce pójść na drugą. Zwłaszcza że po kilkakrotnym obejrzeniu nowej kopii „Potopu” doszedłem do wniosku, że jest w nim zbyt wiele scen, które nie posuwają akcji do przodu, które wstrzymują tempo narracji – co być może było dopuszczalne 40 lat temu, a dziś zapewne jest akceptowane wyłącznie przez najbardziej zagorzałych wielbicieli prozy Henryka Sienkiewicza. 
Stworzyłem więc „Potop” na nowo, w wersji trzygodzinnej. Film, który nic nie traci z najważniejszych wątków, który nic nie traci na czytelności, a jednocześnie nabrał niezwykłego tempa. Ten właśnie „Potop Redivivus” jest „Potopem” na dziś – który ogląda się niesłychanie, a próbne projekcje pokazały, że stał się filmem na nowo atrakcyjnym i pasjonującym. W dużym stopniu to zasługa montażysty, z którym współpracuję od czasu „Ogniem i mieczem”. Oczywiście, trudno byłoby zastosować dzisiejszą formę montażu, ale w efekcie mądrego kompromisu otrzymaliśmy film odświeżony, odrodzony. Stąd właśnie tytuł – „Potop Redivivus”.