Adrian Karolak, Paweł Czarnota, Patryk Kasztelan, Jacek Tomaszewski i Piotr Kapusta – pięciu studentów z Radomia przeżyło swoją przygodę życia. Przemierzyli pól Europy w ciągu sześciu tygodni. Mieli kilka spotkań z policjantami. I niemal wszędzie spotykali …Polaków.
– Warto było zorganizować taką wyprawę – mówią podsumowując długą podróż.
Ta nie była wcale wygodna i komfortowa. Całe godziny spędzali w samochodzie. Jeśli się gdzieś zatrzymywali to pod gołym niebem, nawet przy plaży.
Młodzi mężczyźni wyruszyli z Radomia 12 lipca. Zapakowali się do busa VW LT4, żeby przejechać ok. 12 tys. km przez 13 krajów Europy Zachodniej.
Po podróży zostały im wspomnienia i chyba z kilkanaście tysięcy zdjęć z miejsc, które odwiedzili. Jedne kraje ich oczarowały, a inne rozczarowały.
– Byliśmy pod ogromnym wrażeniem niemieckich dróg, ich stanu, rozwiązań rozjazdów i zjazdów – mówią Paweł Czarnota (na zdjęciu z prawej) i Adrian Karolak. – Natomiast fatalnie się jeździ w Paryżu. Tam trzeba się niemal wpychać, bo ciężko liczyć, że ktoś cię przepuści. A na rondach to już w ogóle strach jeździć. Ale jeżeli o autostrady, to mają dobre.
Najbardziej in minus dostało się Portugali. Nie tylko za bardzo drogie opłaty przejazdu autostradą – 23 euro, czyli prawie 100 zł, za 160-kilometrowy odcinek. Dla porównania, za 450 km przejechane we Włoszech zapłacili 22 euro.
Jeżeli w Portugali nie wybiera się autostrady, to podróż, zwłaszcza długa, może być bardzo męcząca.
Niepłatne drogi są wąskie i z reguły każda wiedzie przez miasto lub miasteczko. Podróż bardzo się wydłuża – tłumaczą. – Generalnie, na Portugali się zawiedliśmy. Poza znanymi miejscami turystycznymi, plażami, byliśmy rozczarowani.
A co się podobało studentom?
– Z miast, Amsterdam. To bardzo ładne, czyste miasto, z mnóstwem klimatycznych miejsc, gdzie można się zabawić. Jest ogromna ilość rowerów, niesamowity jest widok łódek pływających po kanałach – opowiadają młodzi podróżnicy.
Niemal wszędzie spotykali się z sympatią ludzi, mieszkańców. Najbardziej urzekli ich Hiszpanie, a juz jeden mieszkaniec kraju Półwyspu Iberyjskiego przeszedł pod tym względzie samego siebie.
– To było w okolicach San Sebastian. Była godzina około 3 nad ranem. Pobłądziliśmy trochę i szukaliśmy drogi. Za nami jechał mężczyzna, który na tylnej kanapie swojego samochodu wiózł trójkę małych dzieci. Pomógł nam wyjechać na właściwą drogę, poprowadził do miasta, opowiadał i polecał miejsca, które warto zobaczyć, gdzie można się zabawić. Byliśmy pod wrażeniem tego co zrobił – dodają.
Dla Pawła (jest fanem FC Barcelona) i Adriana pobyt w Hiszpanii wiąże się z jeszcze jednym miłym wspomnieniem. Obaj wybrali się na mecz jednego z najlepszych klubów piłkarskich ostatnich lat, FC Barcelona. Tylko oni, reszta kolegów zrezygnowała z powodu bardzo wysokich cen biletów, 49 euro.
– Nie żałujemy. Warto było wydać tyle pieniędzy. A wiadomo, czy kiedyś jeszcze będziemy mieli okazję być na meczu na Nou Camp? Byliśmy na trybunach, wśród 80 tysięcy widzów. Warto było. Czuliśmy atmosferę tego stadionu i meczu – mówią.
Jadąc przez tyle krajów, mieli okazję spotkać się kilka razy z policjantami różnych krajów, w Hiszpanii nawet dwa razy. Na szczęście, za każdym razem były to niedługie rozmowy, dotyczące wyjaśnień o celu podróży. Hiszpańscy stróże prawa podpowiedzieli jak dojechać i co warto zobaczyć w Barcelonie.
Jak to zwykle bywa, nietrudno w podróży spotkać rodaków. Tak było i tym razem.
– Spotykaliśmy Polaków niemal w każdym kraju, w którym byliśmy i miejscach, których się nie spodziewaliśmy. Niestety, duża część, to byli bezdomni, śpiący nawet na ulicach. Takich rodaków spotkaliśmy w Paryżu, Sewilli i Florencji. Niekiedy żal było patrzeć – wspominają Paweł Czarnota i Adrian Karolak.
Jedna długa podróż za nimi. Czy planują już kolejne wyprawy?
– Na razie nie myślimy o tym, żyjemy jeszcze naszą ostatnią wyprawą. Jeśli się wybierzemy to może już nie na tak długo, nie tak daleko i w większej grupie. Może rozważymy wyjazd na Bałkany, albo na Ukrainę? Zobaczymy. Zrobimy “burzę mózgów” i coś wybierzemy – dodają.