Właściciel pojazdu może być ukarany grzywną jeśli nie ujawni danych osoby, której użyczył auto, a osoba ta złamała przepisy ruchu drogowego. Tak jest teraz. Na razie. To się może niedługo zmienić w wyniku pisma Andrzeja Seremeta, prokuratora generalnego, skierowanego do Trybunału Konstytucyjnego.
Zdaniem Prokuratora Generalnego, “(…) dowód w postaci fotografii wykonanej przez fotoradar może okazać się dowodem wystarczającym jedynie w sytuacji, gdy fotografia ta umożliwia identyfikację osoby sprawcy wykroczenia (…)”. I dalej, że “(…) zasada domniemania niewinności stoi na przeszkodzie przypisaniu komukolwiek winy za dane wykroczenie (…)” jeśli z fotografii nie można zidentyfikować kierowcy który przekroczył przepisy. Czyli, krótko mówiąc, w takiej sytuacji nie można karać właściciela pojazdu.
Prokurator Generalny poszedł dalej w swoim wniosku. Uważa, że przepis w Kodeksie Wykroczeń mówiący o karze grzywny dla właściciela auta, który “(…) wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie (…)” jest niczym innym jak denuncjacją. I słusznie. Bo jak bowiem inaczej nazwać ów przepis? Wprawdzie właściciel samochodu nie musi nikogo denuncjować, bo ma jeszcze dwa wyjścia: albo samemu wziąć winę na siebie, albo odmówić wskazania osoby, ale w tej drugiej opcji zapłaci wyższą grzywnę.
Andrzej Seremet powiedział w TVN24, że zasada domniemania niewinności polega na tym, że ciężar dowodzenia wykazania komuś winy leży na oskarżycielu, a nikt nie ma obowiązku dostarczania organom ścigania dowodów na własną winę.
Przypominamy, że od lipca 2011 roku zarządzaniem systemem fotoradarów zajmuje się Generalna Inspekcja Ruchu Drogowego. Jeżeli fotoradar “złapie” samochód, który przekroczył dozwoloną prędkość, robi zdjęcie z oznaczeniem miejsca i czasu wykonania fotki. Właściciel auta może otrzymać pismo z obowiązkiem podania danych kierującego nawet do 180 dni, czyli prawie pół roku, po zdarzeniu.
