Miasto domaga się ok. 1,311 mln zł od firmy, która zaprojektowała kładkę nad ul. Szarych Szeregów. Nie udało się ugodowo załatwić sprawy. Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji wystąpił w tym miesiącu z pozwem do sądu.
Kwestia kładki wraca co jakiś czas na łamy mediów. ostatnio pisaliśmy o prowadzonych pracach serwisowych na niej i utrudnieniach w ruchu.
Władze miasta i MZDiK mówiły, że wystąpią o zwrot pieniędzy od ubezpieczyciela projektanta kładki, firmy “Sudop Praga”, za wszystkie dodatkowe koszty, które miasto poniosło.
Zwróciliśmy się do MZDiK z pytaniem: “Czy ruszyła procedura odzyskania pieniędzy za ochronę kładki”?
– Koszty związane z ochroną kładki nad ulicą Szarych Szeregów to 104 tysiące 686 złotych. Warto jednocześnie zaznaczyć, że jest to tylko część kwoty, o jaką Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji wnioskuje od firmy “Sudop Praga”. Całość to blisko 1 milion 311 tysięcy złotych – poinformował Dawid Puton, specjalista ds. kontaktów z mediami w MZDiK. – Niestety, próby ugodowego zamknięcia tej sprawy nie przyniosły efektu. W lipcu, MZDiK wystąpił zatem z pozwem do sądu. Obecnie czekamy na ustalenie terminu rozprawy.
Pozostała część kwoty, oprócz ochrony obiektu w czasie kiedy była nieużytkowana (ponad 1 rok) to m.in. koszty monitoringu kładki (system badający jej zachowanie), dodatkowe, nieprzewidziane roboty, który trzeba było zrobić podczas budowy obiektu i montaż tłumików drgań, które należało zainstalować.
Czy uda się odzyskać pieniądze, zobaczymy.
Jak już pisaliśmy, kładka nad ul. szarych Szeregów ma swoją historię, niestety, niemiłą dla miasta. Dla przypomnienia: projekt kładki powstał w 2011 roku. Wtedy został zaakceptowany i zatwierdzony przez MZDiK. W 2012 roku zostało wydane pozwolenie na jej budowę (wszystko za kadencji poprzedniej władzy miasta). Jej budowa rozpoczęła się pod koniec 2015 roku (władze miasta obecnej kadencji), a zakończyła pod koniec 2016 roku. Kosztowała ok. 4 mln zł, ale przez ponad rok nie została dopuszczona do użytkowania, bo nagle doszukano się błędów projektowych. Według specjalistów z Politechniki Gdańskiej, ze względu na zagrożenie zdrowia i życia z powodu drgań mogących pojawić się pod wpływem ruchu pieszych i podmuchów wiatru, kładka mogła grozić zawaleniem. Trzeba było zamontować specjalne tłumiki drgań.
Przez ponad rok nie można było przechodzić i przejeżdżać rowerami po kładce. Pilnowała tego firma ochroniarska.